Bardzo popularne w internecie są choinki matematyczne, które wymyślili i narysowali studenci Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego: zobacz tutaj: Choinki matematyczne. Aby je zrozumieć, trzeba znać wiele pojęć z matematyki. Możemy kiedyś o tym porozmawiać.
O tradycji związanej z choinkami i o symbolice ozdób można poczytać tutaj (kliknij): Tradycja - Wikipedia. Można też zajrzeć na portal o choinkach, kliknij tutaj: Choinki - aktualności oraz kliknij tutaj: Choinki - święta.
Na portalu matematycznym jest przedstawiony sposób zrobienia choinki z kilku kartek papieru: Choinka z papieru. A może macie ochotę na choinkę z makaronu? Tutaj jest film o tym, jak to można zrobić:
Na zakończenie niech Wam czas umilą dzieciaki z przedszkola w Nowym Sączu piosenką o choince (kliknij na trójkąt na środku):
Dla mnie - to jest SUPER! Również ta dziecięca piosenka. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTakie robótki choinkowe to coś dla naszych super zdolnych koleżanek. Wiem że zrobią wszystko ze wszystkiego. Jesteście wspaniałe.
OdpowiedzUsuńDla nas, starszych juz osob,choinka to dziecinstwo. .Nie kazdy mial szczescie miec ja w domu, aten kto mial, mogl czuc sie jak krol.
OdpowiedzUsuńIja tak sie czulam.Moi sasiedzi choinek nnie mieli, a my tak.
Mieszkalam w domku krytym strzecha.Wyobrazcie sobie w ubogiej izbie takie cudo.To juz nie byl lichy dom, to byl palac.
Choinka byla z mlodej sosny.Kupione ozdoby ,to tylko bombki, anielskie wlosy i glowki aniolkow.Do tych glowek, moja mama dorabiala sukieneczki z bibuly.Bibula miala rozne kolory i rozna fakture..byla karbowana , gladka i nie wiem jaka jeszcze.Mama wymyslala rozne fasony sukienek.Jedne mialy falbanki, drugie bufiaste rekawy, inne plisowane spodnice.My, dzieci, naklejalysmy na nie srebrne gwiazdeczki i cekiny.To byla prawdziwa rewia mody.Zareczam,ze w niebie nie spotkaloby sie ladniejszych aniolow.
Koszyczki z kolorowych paseczkow papieru do wycinanek robilismy sami pod nadzorem mamy.Rogate gwiazdki to tez majstersztyk mamy, byly one sliczne, jak niebianskie.Dlugie lancuchy robilismy sami, bo to prosta robota.
Na brzegu galazek umocowane byly lichtarzyki ze swieczkami, bo pradu w pierwszych latach powojennych nie mielismy. Ach, zapomnialam o pawich oczkach z kolorowego papieru.
Wszystie ozdoby byly przepiekne, pachnialo sosna i dymkiem ze swieczek.
Pod tym zaczarowanym drzewkiem stawalismy kregiem i spiewali koledy.
Mojej chatki na kurzej nozce nie zamienilabym na zaden palac.Na malej powierzchni kwitla wielka milosc rodzinna,odpowiedzialnosc, poswiecenie , zaufanie.
Czy dla naszych dzieci i wnukow, swieta znacza to samo co dla nas?
Masz rację Janino! Tak kiedyś bywało...(będąc dzieckiem jeździliśmy z Rodzicami do Babci Maminej na wieś pod Sochaczew i z Kuzynami tak zaczynała się Wigilia i Święta)"To se ne wrati"- jak mawiają Pepiki...Pozdrawiam pięknie!
Usuń