Co prawda bardzo miły motocyklista chciał mnie wziąć na siodełko zmotoryzowanego renifera, niestety nie było drabinki, żeby na to cudo techniki wdrapać się. Zresztą, co to by była za przyjemność jechać na baku pełnym paliwa.
Niestety słońca nie było, więc zdjęcia są takie sobie. Mam nadzieję, że mimo to rogi renifera wypatrzycie. To jest test na spostrzegawczość.
Do Rynku dotarłam dopiero w Marysią późnym popołudniem. Mikołajów z cukierkami już nie było. Za to było obłędne tłumy (ile dzieci w nich zginęło?) i nasza wrocławska choinka. Choinka piękna, tłumy trudne do zniesienia.
0 komentarze:
Prześlij komentarz