03 lipca 2016

Poznańska fantazja na ESK 2016

Spędziłam dwa fantastyczne dni z "Poznaniem". Teraz czekam na spotkanie z "Gdańskiem", kliknijcie tutaj: Gdańsk - znajomi znad morza.

Zielony tramwaj dopadłam dopiero w sobotę, bo w piątek okazało się, że plac Powstańców Wielkopolskich nie jest tam, gdzie myślałam. W piątek zielony tramwaj mi uciekł, więc przejechałam się tylko zwykłą zerówką, żeby sprawdzić, skąd zielony tramwaj wyrusza, kliknijcie tutaj: W poszukiwaniu trenerów życia codziennego.

W sobotę tramwaj wyruszył punktualnie o 13-tej z pętli zerówki na placu Powstańców Wielkopolskich i na trasie nowych pasażerów nie zabierał. Na przystankach wsiadali i wysiadali tylko poznańscy aktorzy z Teatru "Usta Usta Republika", kliknijcie tutaj: Teatr. Każdy z pasażerów miał słuchawki, więc uliczny hałas w tramwaju nie przeszkadzał. Tramwaj był super. Było w nim dużo ulotek "Ratujmy naszą fikcję" (zobaczcie poniżej).

Zielony tramwaj był naprawdę poznański. O tym zapewnił mnie Jan, jeden z organizatorów (zobaczcie ostatnie zdjęcie). Zanim tramwaj wyruszył, porozmawiałam z dwójką poznańskich aktorów "ankieterów" - są na zdjęciu na tle tramwaju. Ankieta przeprowadzona przez nich w trakcie jazdy była bardzo zabawna. Okazało się, że jestem biedronką.

Spektakl "Transmisja" składał się z cyklu etiud, które bawiły, zaskakiwały, skłaniały do zadumy i refleksji. W tym wszystkim aktywny udział wzięli pasażerowie. Fantastyczne było to, że wrocławianie byli w różnym wieku i że specjalnie na ten nietypowy tramwajowy spektakl przyszli.

Wszystko zaczęło się od domagania się, żeby "fikcja" odzyskała swoje miejsce, które zajęła jej "rzeczywistość". My fikcyjni dołączyliśmy do ruchu wyzwolenia fikcji z ucisku rzeczywistości, kliknijcie na afisz, żeby go powiększyć:

Do tego zachęcał nas aktor w "czerwone kropeczki". Aktor "zielony" był od promocji. Zachwalał zwiędnięte rzodkiewki, pomidory, majtki z niby bawełny, ...


Para stylowo ubranych na czarno aktorów pokazała, jak to niestety w życiu może być - ludzie (małżeństwo) mieszkają pod jednym dachem i się nie znają:


Czy domyślacie się, co oznaczały te plastikowe otoczki na ich szyjach?

Na jednym z przystanków tramwaj opanowały krasnoludki (rozbójnicy?). Domagały się od nas pieniędzy za miejsca siedzące. Potem wsiadł jakiś aktor w szarym swetrze, który nie znał swojej roli i strasznie narzekał na autora scenariusza. Rozdał nam scenariusz, ale i tak wpadł w panikę i domagał się wypuszczenia z tramwaju. Dopiero na placu Jana Pawła udało mu się z tramwaju wysiąść.


Pod koniec spektaklu jakieś filozoficzne rozważania zaprezentował aktor w dziwnym prochowcu pół czarnym i pół beżowym, ale trudno było zapamiętać, o co mu chodziło, bo upał był okropny.

Nad wszystkim czuwał Jan w popielatym podkoszulku, kolega Marysi, organizatorki koncertu na wietrze w piątek, kliknijcie tutaj: W poszukiwaniu trenerów życia codziennego.


Po godzinie spektakl się skończył. Wróciliśmy do punktu wyjścia. Krasnoludki jeszcze raz domagały się opłaty. Zamiast tego zabrały nam słuchawki. Wysiedliśmy z żalem, że to już koniec.

Ciąg dalszy relacji z wizyty Poznania we Wrocławiu nastąpi wkrótce na blogu. Zajrzyjcie też na Facebook, kliknijcie: Facebook.

0 komentarze:

Prześlij komentarz