Biedaczek aż jęknął, gdy na scenie pojawili się górale. Ani jednego z nich nie rozpoznał, a krakowianki wyglądały jak z Las Vegas (krwisto-czerwone sukienki, gołe ramiona, szpiki, ...). Baca miał wątpliwości, czy rzeczywiście jest na premierze "Krakowiaków i Górali". Na szczęście towarzyszyła mu Popowiczanka, która możliwości wrocławskich scenografów, kostiumologów, reżyserów itp zna. Zapewniła go, że ten śpiewak w czerwonych spodenkach, biegający po scenie ze smartfonem i filmującym wszystko, to krakowiak, ale w wersji węgiersko - wrocławskiej.
Trudniej było wytłumaczyć Bacy, skąd w tym spektaklu wzięły się "piersiówki", z których jedna para mieszana coś na scenie popijała. Czapki górali wyglądały jak kozackie znad Donu (Popowiczanka kiedyś nad Donem była), a jeden berecik kojarzył się Popowiczance z malarstwem holenderskim.
Jak widzicie, wrocławska premiera była bardzo międzynarodowa. Było barwnie, z zaskakującą intrygą i elementami wychowawczymi. Temu wszystkiemu towarzyszyło pytanie "Czy Krakowiacy i Górale mogą być dziś atrakcyjni?". Takie pytanie zadała Agnieszka Topolska reżyserce Barbarze Wiśniewskiej, która szczerze w wywiadzie powiedziała, że jej pierwszą reakcją było przerażenie, gdy dowiedziała się, że będzie reżyserować "Krakowiaków i Górali", które tradycyjnie są traktowane jako komedia wodewilowa w konwencji cepeliowskiej na ludowo, w kierpcach z ciupagami. Na szczęście dla reżyserki (i widzów?) dostała ona zgodę na współczesną interpretację. Tego Baca i Popowiczanka nie spodziewali się.
Zdjęcie afisza Popowiczanka zrobiła przy wejściu do opery. Zdjęcia sali zdążyła zrobić zanim z głośników rozległ się groźny głos, że w trakcie spektaklu niczego nie wolno nagrywać i filmować. Jak zwykle kliknijcie na zdjęcia, żeby je powiększyć.
Polscy widzowie byli w gorszej sytuacji niż angielscy. Trudno było zrozumieć, co śpiewają i mówią artyści. Nad sceną wyświetlano tylko angielski przekład. Jeśli chodzi o ocenę "śpiewania, grania,...", Popowiczanka zostawia to fachowcom. Ona - tak jak i na Makbecie w Capitolu - skupiła się na kolorach, kliknijcie tutaj: Makbet okiem malarza. Wszystko zaczęło się od czerni, a skończyło na bieli. Dlaczego tak? Sami musicie zobaczyć spektakl, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Popowiczanka jest bardzo ciekawa Waszych wrażeń i relacji.
I jeszcze jedno, koniecznie kupcie "program" za 10 zł i przeczytajcie. Bardzo ciekawa lektura.
Więcej dowiecie się tutaj:
- kliknijcie: Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale - premiera,
- kliknijcie: W. Bogusławski, J. Stefani, Krakowiacy i Góral - opera
- kliknijcie: Krakowiacy i Górale - Wikipedia.
Postscriptum. Hahanka umieściła w komentarzu link do recenzji Beaty Maciejewskiej, kliknijcie: Mężczyźni to dranie. Taki wniosek płynie z nowego spektaklu w Operze.
Wyrozumiałość Bacy z Zakopanego dla uwspółcześnionej przez reż.Barbarę
OdpowiedzUsuńWiśniewską opery"Krakowiacy i Górale" sprzed 223 lat- być może- wzmocni
recenzja Beaty Maciejewskiej"Mężczyźni to dranie"/wroclaw.wyborcza.pl/ 13.11.2017. Warto przeczytać!
Hahanko, rzeczywiście warto przeczytać recenzję Beaty Maciejewskiej. Zgadzam się nią w pełni.
UsuńLink do recenzji dodałam do wpisu.
Popowiczanka
Podoba mi się ten wpis.
OdpowiedzUsuńMałgosia