Słowa dotrzymałam i przejechałam się ciuchcią ze Stadionu Wrocław na Pracze (kliknijcie tutaj: Majowy weekend na Maślicach i Grabiszynku). "Przypilnowała" mnie Maja, a nad wszystkim czuwała Halinka, która przyjechała specjalnie na rowerze na końcowy przystanek tramwaju 31, żeby powitać Popowice w imieniu Maślic.
Czy ja dobrze zinterpretowałam intencje Halinki? Halinka na rowerze prezentowała się wspaniale i nie tylko nas powitała, ale jeszcze "załatwiła" wodę mineralną, która pomogła nam znieść w dobrej kondycji podróż ciuchcią mimo upału. Kliknijcie na nasze zdjęcia, żeby nas podziwiać w pełnym wymiarze.
Po powrocie z tej wyprawy, skorzystałyśmy z kilku atrakcji maślickiego festynu rodzinnego, w tym z grilla i piwa - w konkursach nie brałyśmy udziału. Tak to nas wciągnęło, że przegapiłyśmy z Halinką finał maratonu. Nad naszym bezpieczeństwem czuwała straż miejska na pięknych koniach.
Postscriptum. Czy zwróciliście uwagę, że na początku wpisu napisałam: "przejechałam się ciuchcią ze Stadionu Wrocław na Pracze "? Otóż, z Pracz na stadion wróciłyśmy klimatyzowanym autobusem 103!
Waw. Ale super. Piękny dzień.
OdpowiedzUsuńWaw. Ale super. Piękny dzień.
OdpowiedzUsuńPieknie wyglądacie:)Wspaniała zabawa!
OdpowiedzUsuńPogoda dopisała bo była zamówiona a ja dokazywałam na rowerku razem z wiatrem i dzisiaj mam okłady z kwaśnego mleka bo rano w lusterku przywitał mnie Indianin ( ha, ha )
OdpowiedzUsuńOj nie jest mi do śmiechu.